Do Grecji pojechałam nie tylko na bardzo krótko, ale też nie za bardzo przygotowana. Nie miałam na przykład pojęcia, że dosyć blisko Aten jest tak piękne miejsce, jak Przylądek Sounion (po polsku: Sunion). Dowiedziałam się o nim od naszych gospodarzy i po południu drugiego (i przedostatniego) dnia pobytu wybraliśmy się tam autobusem. Jeżdżą dosyć często, z centrum Aten, przejeżdżają przez Glyfadę, gdzie mieszkaliśmy. Naprzeciw tego budynku: 

tuż nad morzem, znajduje się przystanek. A raczej kilka przystanków. Trafienie na ten właściwy nie jest takie oczywiste, lepiej zrobić użytek z końca języka w funkcji przewodnika. Na Sunion jeżdżą białe autobusy firmy KTEL. Bilety kupuje się w autobusie, nie od kierowcy, tylko od takiej pani biletowej. Może też czasami trafia się pan biletowy 😉. Przejazd trwa prawie dwie godziny i kosztuje prawie 7 Euro w jedną stronę. A jaki przyjemny ten przejazd! Zwłaszcza jeśli siądzie się po prawej stronie, aby widzieć wybrzeże, wzdłuż którego cały czas wiedzie droga.
![]() |
Zdjęcie z autobusu jadącego wzdłuż południowego wybrzeża Attyki. |
![]() |
Dosyć dziwna, ale smaczna paćka serowa. |
![]() |
Musaka |
Trochę poniżej tej restauracji (i przystanku autobusowego) można zobaczyć resztki świątyni Ateny, ale to już nawet nie kamieni kupa, tylko kupeczka, ledwie widoczna.
Stosunkowo dobrze zachowała się natomiast świątynia Posejdona, która, oprócz przecudnych widoków oczywiście, jest główną atrakcją Przylądka.
Zanim do niej dotrzemy, mijamy starożytny mur obronny i resztki zabudowań, ale o tym później. Mniej więcej w połowie ścieżki wspinającej się pod górkę jest budka z kasą. Wstęp kosztuje 8€, ulgowy 4€, ale w niektóre dni (6 marca, 18 kwietnia, 18 maja, 28 października) można - tak samo jak świątynie w Atenach - zwiedzać obiekt za darmo. Plus studenci (wystarczy karta <26), pewnie przewodnicy też, ale ja dołożyłam swoje parę Euro na utrzymanie świątyni 😉.
Przylądek Sunion jest bardzo malowniczy, ale w czasach starożytnych raczej bardziej doceniano jego położenie strategiczne. Był to pierwszy punkt wskazujący, że statki zbliżają się do potężnego państwa ateńskiego. Żeglujący po Morzu Egejskim marynarze tutaj "zakręcali" i kierowali się już wprost w stronę Aten, a dokładniej - do Pireusu. Stąd też pilnowano drogi morskiej do stolicy oraz do kopalni srebra na półwyspie Lavrion (w tych kopalniach pracowali oczywiście niewolnicy, którzy ok. 100 roku p.n.e. wszczęli powstanie i zajęli miasto na Sounion).
Świątynia Posejdona zbudowana została w V w.p.n.e. Jeszcze zanim ją ukończono, zburzyli ją Persowie, odbudowano ją dopiero po 50 latach, kiedy Persowie byli już pokonani i nie stanowili zagrożenia.
![]() |
Jeden z mieszkańców Przylądka Sounion |
Do dzisiaj zachowało się 15 kolumn świątyni.
Kiedyś turyści mogli dotrzeć do samych kolumn; dzisiaj przejście do nich jest zagrodzone. Na pewno między innymi przez gości, którzy koniecznie chcieli się uwiecznić i ryli swoje imiona na cokołach kolumn (ten "zwyczaj" jest niestety ciągle żywy pod wszystkimi szerokościami geograficznymi...). Wśród takich psujów pojawił się nawet wielki wielbiciel tego zabytku i w ogóle całej Grecji, lord Byron. W jego czasach pewnie takie "uwiecznienie się" na starożytnym kamieniu nie było traktowane jako barbarzyństwo, którym według mnie właśnie jest. Na szczęście Byron uwiecznił nie tylko siebie na Sunion, ale także Sunion w swojej poezji. Na przykład w wierszu 'The Isles of Greece': (...)
Place me on Sunium's marbled steep,
Where nothing, save the waves and I,
May hear our mutual murmurs sweep;
There, swanlike, let me sing and die:
A land of slaves shall ne'er be mine -
Dash down yon cup of Samian wine!
Miejsce jest naprawdę piękne. Starożytna świątynia, drzewka oliwne, oleandry na tle błękitnego nieba i błękitnej wody, a w dali - Cyklady. Niestety są zbyt daleko, żeby usłyszeć tamtejsze cykady, ale te z kontynentu też dają niezłe koncerty 😉.
Co chwilę musiałam po prostu wykrzyknąć: "O Boże, jak tu pięknie!", aż nawet mój miły Towarzysz stracił swoją stoicką cierpliwość i stwierdził, że "już to ze dwadzieścia razy słyszał"...
![]() |
Morze Egejskie. Pięknie, pięknie, pięknie. |
W tym miejscu powstała też nazwa morza wokół Grecji - Morza Egejskiego. Wiąże się z tym smutna legenda. Otóż Egeusz, ojciec Tezeusza, czekał na przylądku na powrót syna, który popłynął na Kretę zgładzić Minotaura (pomagała mu Ariadna, dając mu długą nić, aby nie zabłądził w labiryncie).
My teraz wszyscy wiemy, że Tezeuszowi się udało, niestety nie wiedział o tym jego ojciec. Umówił się z synem, że kiedy ten zwycięży, na maszcie jego statku będzie umieszczona czerwona flaga, ale jeśliby zginął, załoga zawiesi flagę czarną. Tezeusz wraz ze swoimi koleżkami tak świętowali zwycięstwo, że zapomnieli o fladze, a na maszcie była akurat czarna. Kiedy Egeusz zobaczył zbliżający się okręt z czarną flagą, z rozpaczy po rzekomej śmierci syna rzucił się do morza i zginął. Od tej pory morze nazywane jest jego imieniem. Taka stara historia, a wciąż tak aktualna... A to nie zadzwoni, a to nie odbierze telefonu, a to flagi nie wywiesi... Młodzież! 😉
![]() |
Poniżej świątyni znajdują się ruiny miasta, które tu kiedyś istniało, murów obronnych, a nawet resztki portu i stoczni na wybrzeżu. O historii tego miejsca można przeczytać (po grecku lub angielsku) na specjalnych tablicach. Dowiemy się z nich na przykład, że na przylądku mieszkali ludzie już w epoce brązu (trzeci wiek przed naszą erą), że o tym miejscu można przeczytać w "Odysei" (jako o "świętym przylądku ateńczyków"), że odbywały się tu wielkie święta raz na cztery lata, a świątynię Posejdona wymieniają Eurypides i Sofokles w swoich tragediach oraz Arystofanes w komedii.
Mury obronne o długości 400 m otaczały świątynię Posejdona i osiedle mieszkających tu ludzi. Powstały podczas wojen peloponeskich, w 413/412 r.p.n.e. Archeolodzy znaleźli tu miejsca, gdzie były wieże czy bramy, ale są one teraz nieczytelne.
![]() |
Resztki domów |
![]() |
Zlew? Korytko? |
![]() |
Na górze resztki muru, na dole resztki portu. |
![]() |
Widoczki piękne, aż kiczowate. |
![]() |
No nie, znowu kicz. |
Przylądek Sunion znany jest także ze szczególnie malowniczych zachodów słońca. Wiele osób przyjeżdża tutaj głównie po to, aby ten zachód zobaczyć i sfotografować. A przejście na Przylądek, do świątyni Posejdona, jest otwarte właśnie "do zachodu słońca". My jednak musieliśmy się zabrać stamtąd odrobinę wcześniej, ze względu na rozkład autobusu. A zachód słońca (też przecież piękny!) podziwialiśmy już jadąc z powrotem do Aten.
![]() |
Połów złota? |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz