Szwajcaria słynie z wielu rzeczy: różnych produktów (spośród których najbardziej znane są czekolada i ser), neutralności, banków, bardzo rozwiniętej demokracji, tuneli, zapierających dech widoków.... Można tu wymieniać jeszcze wiele punktów. Ale może przede wszystkim charakterystyczna dla tego kraju jest jego RÓŻNORODNOŚĆ. Poszczególne kantony nie tylko cieszą się dużą suwerennością, ale także szczycą się swoimi tradycjami i swoją historią, mówią czterema różnymi językami... O tej różnorodności opowiada taki dowcip: spotykają się: mały Francuz, mały Niemiec i mały Szwajcar (można to grono jak najbardziej poszerzyć i niech spotka się z nimi jeszcze mały Polak). Rozmawiają z wypiekami na twarzy o tym, skąd się biorą dzieci. Niemiec mówi: to oczywiste, dzieci znajduje się w kapuście. Na to Francuz stuka mu się w głowę i mówi z wyższością: dzieci biorą się z miłości. Nasz dodany tu Polak pewnie powiedziałby: no co ty, nie wiesz że dzieci przynosi bocian? Wreszcie zwracają się do Szwajcara: a co ty o tym wiesz? Na to on: u nas w każdym kantonie wygląda to inaczej!
Ta różnorodność oczywiście znajduje swoje odbicie także w kuchni - każdy kanton ma swoje tradycyjne potrawy. Ja poznałam troszeczkę kuchnię kantonu Aargau.
Naturalnie są takie potrawy i produkty, które jedzą wszyscy Szwajcarzy, niezależnie od miejsca zamieszkania. To na przykład - a jakże - szwajcarska czekolada.
Pisałam o niej w tym poście: Czekoladowe muzeum.
![]() |
Wystawa sklepu w Bernie |
![]() |
Muzeum Czekolady w Broc |
Kolejnym produktem, który jedzą wszyscy Szwajcarzy są naturalnie sery. Ale tu znów napotykamy na ogromną różnorodność. Każdy region ma swoje charakterystyczne smaki. Tu poniżej wytwórnia sera (w) Gruyeres:
A tu malutka rodzinna serowarnia w Alpach:
A jeśli sery, to również potrawy z sera - sztandarowymi daniami serowymi są fondue i raclett, ulubione w całym kraju. Zestawy do fondue z wzorkami w krówki lub flagi szwajcarskie czekają na klientów w każdym dosłownie supermarkecie. Klasyczny przepis na to danie można znaleźć na przykład na stronie poświęconej szwajcarskiemu mleku: swissmilk. Potrawa ta jest bardzo, ale to bardzo sycąca, żółty ser (specjalny do fondue!) bardzo tłusty, dlatego nie jada się jej zbyt często i na pewno nie w lecie. No, chyba że zdarzy się specjalna okazja, jak wizyta głodnych fondue Polaków 😉:
Raclette przyrządza się nieco inaczej, ale jego podstawą jest też roztopiony ser. Potrawa jest też klasykiem łączącym gusta wszystkich Szwajcarów. Ma swoją oficjalną stronę z mnóstwem przepisów - klasycznych i nieco mniej klasycznych: https://www.raclette-suisse.ch/de/home/
![]() |
Robimy raclette. Zestawy do przygotowania tej potrawy można kupić w każdym sklepie AGD w Polsce. |
Jak na entuzjastów zdrowego odżywiania przystało, Szwajcarzy na wsi uprawiają ogródki, często hodują pszczoły (to tam pierwszy i jak dotąd jedyny raz w życiu jadłam miód prosto z plastra ;-),
Ale - tak jak wspomniałam wcześniej - każdy z kantonów ma swoją specjalność. Moje serce (przez żołądek oczywiście) zdobyły dwie potrawy z kantonu Aargau i dlatego wprowadziłam je do swojej kuchni.
Pierwsza - to cudownie miękkie i aromatyczne ciasto marchewkowe - Aargauer Rüeblitorte. Rübe to po niemiecku burak, ale w Szwajcarii Rüebli - to marchewka.
Po zjedzeniu tego ciasta u mojej koleżanki ze Szwajcarii zaraz zaopatrzyłam się nie tylko w przepis, ale i w zapas marcepanowych marchewek, które są konieczne do ozdobienia Rüeblitorte.
A oto przepis (wzięty z tamtejszej książki kucharskiej):
Składniki:
5 jajek, żółtka i białka osobno300 g cukru (ja daję 200 i jest dostatecznie słodki)
skórka starta z 2 cytryn
300 g mielonych migdałów
300 g startej marchewki
75 g skrobi kukurydzianej
1 szczypta cynamonu
1 szczypta mielonych goździków
10 g proszku do pieczenia
1 szczypta soli
0,5 dl kirszu (destylat z wiśni, w smaku nie ma z nimi nic wspólnego. Może być inny alkohol, albo można z niego zrezygnować)
30 g galaretki morelowej (takiego dżemu, broń Boże galaretki instant. Ja daję powidła morelowe)
ok. 150 g cukru pudru
Sok z jednej cytryny.
Wykonanie:
Skórkę z cytryny zmieszać z cukrem, ubić na puszysty kogel-mogel z żółtkami. Dodać startą marchewkę i mielone migdały, wymieszać, następnie dodać skrobię kukurydzianą, cynamon, goździki, i proszek do pieczenia, wymieszać, dodać kirsz. Białka ubić na pianę z solą, ubite delikatnie dodawać do ciasta.
Piec w tortownicy (natłuszczonej oczywiście) ok. 60 minut w temperaturze 180 stopni.
Po wyjęciu i wystudzeniu posmarować galaretką (dżemem) morelową. Z cukru pudru i soku z cytryny zrobić lukier, posmarować nim warstwę dżemu morelowego i ozdobić marchewkami z marcepana. Voila!
I jeszcze moja wariacja na temat, czyli babeczki z takiego samego ciasta, tylko z kremem z serka mascarpone. Może nie do końca są szwajcarskie, ale wyglądają moim zdaniem nieźle 😉:
Drugą potrawą z kantonu Aargau jest też placek, ale wytrawny - ze szpinakiem. Nazywa się Aargauenr Spinatwähe, czyli placek szpinakowy z kantonu Aargau.
Tak wyglądał oryginał, który jadłam w Szwajcarii:
Pycha! Dlatego wykorzystałam przepis wzięty stąd: http://de.allrecipes.com/rezept/8854/aargauer-spinatw-he.aspx i upiekłam swój placek.
Przepis po polsku:
Ciasto:
200 g mąki pszennej
80 g masła
0,5 łyżeczki soli
50 ml wody
Nadzienie:
750 g świeżego szpinaku (ja wzięłam, mniej, 2 paczki)
3 jaja
1 plaska łyżeczka skrobi kukurydzianej
150 ml śmietany (ja dałam 18%)
250 g boczku pokrojonego w kostkę
Sól, pieprz i trochę startej gałki muszkatołowej.
Wykonanie:
1. Pokrojony w kostkę boczek podsmażyć i odstawić do ostudzenia.
2. Zagnieść mąkę z masłem (jak na ciasto kruche). Sól rozpuścić w wodzie i po trochu dodawać do mąki z masłem, szybko zagnieść gładkie ciasto. Ciasto zawinąć w folię i włożyć na 30 minut do lodówki.
3. Usunąć twarde ogonki ze szpinaku. Szpinak umyć i taki mokry wrzucić do garnka. Dusić tak długo, aż znacznie zmniejszy objętość. Odsączyć na sitku, następnie drobno posiekać.
4. Nagrzać piekarnik do temperatury 180 stopni. natłuścić tortownicę o średnicy 25 cm (ja robię placek w prostokątnej formie).
5. Ciasto rozwałkować i wyłożyć do formy. Przykryć papierem do pieczenia i wysypać na niego kulki do pieczenia kruchego ciasta (lub suchą fasolę), podpiec 10 do 15 minut.
6. Wymieszać jajka ze śmietaną i dodać je do szpinaku. Przyprawić solą, pieprzem i odrobiną gałki muszkatołowej.
7. Usunąć papier z kulkami (fasolą). Połowę boczku wyłożyć na ciasto, na to wyłożyć masę szpinakową, a na wierzch pozostały boczek.
8. Piec ok. 30 do 45 minut. Podawać (najlepiej) na gorąco.
Znikł błyskawicznie!
Miałam też możliwość uczestniczenia w takiej niewielkiej imprezce w pokoju nauczycielskim (urodziny nauczycielki), w czasie której zaserwowano coś moim zdaniem genialnego na taką okazję:
To bardzo duży chleb wydrążony w środku i wypełniony malutkimi kanapeczkami z jego miąższu w czterech rodzajach: z salami, z serem, z łososiem i z pastą jajeczną. Wygląda to super i jest bardzo wygodne. No i smaczne, o czym świadczy szybkie zniknięcie kanapek:
Na koniec jeszcze kolorowy zawrót głowy, który przeżyłam w supermarkecie. Czego to ludzie na tym Zachodzie nie wymyślą! 😊. Sprzedają tam takie oto jajka:
I - nie, nie była to Wielkanoc. Ot, taką mają fantazję. Wierzę, że z tymi kolorkami (a raczej pomimo nich) jajeczka są smaczne. Ja mogę z ręką na sercu powiedzieć: Szwajcaria smakuje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz