No cóż, nie uderza może zbytnią urodą, ale na pewno intryguje. Kiedy przeczytałam legendę o niej, zaraz zdobyła moje sandomierskie serce. Bo Madame Carcas, tak jak "nasza" Halina Krępianka, dzięki odwadze i sprytowi ocaliła oblężone miasto wtedy, kiedy dowodzący nim mężczyźni zwątpili w jakikolwiek ratunek.... Madame Carcas była Arabką (miasto faktycznie przez jakiś czas było we władaniu arabskim). Kiedy w 750 roku Pepin Krótki zawarł przymierze z Wizygotami, aby wypędzić Arabów z powrotem na południe, do Hiszpanii, rozpoczęli oni oblężenie Carcassonne, które z powodu ogromnych murów było praktycznie nie do zdobycia. Dlatego Frankowie postanowili wziąć je głodem. I faktycznie po pewnym czasie śmierć głodowa zaczęła zaglądać carcassończykom w oczy. Zrozpaczeni, chcieli się poddać, aby tylko ocalić życie. Wtedy Madame Carcas kazała przyprowadzić sobie ostatnią jeszcze nie zjedzoną świnię i resztki zboża. Nakarmiła świnię, a następnie kazała ją zrzucić z murów. Świnka "rozplasła się" u stóp oblegających, którzy stwierdzili, że skoro tak napasione zwierzątka sobie po Carcassonne biegają, to pewnie w mieście jest mnóstwo pożywienia i dalsze oblężenie nie ma sensu. Kiedy Frankowie i Wizygoci odstąpili od murów, arabscy mieszkańcy postanowili się jakoś z nimi dogadać i wpuścili ich do miasta. Dama Carcas przyjęła chrześcijaństwo i została żoną frankońskiego dowódcy. Oczywiście miasto jej zawdzięcza swoją nazwę... Chociaż tak naprawdę nazwa Carcaso pojawiła się wiele lat wcześniej, już w okresie rzymskim, ok. 40 roku przed naszą erą. Założono wówczas Colonia Julia Carcaso i Castellum Carcaso (wykopaliska archeologiczne świadczą, że już w VI wieku p.n.e. było tu miasto!). Pierwsze mury miejskie powstały dla obrony przed barbarzyńcami w III wieku. Potem je przebudowywano, rozbudowywano, aż powstało cudo, które jest wpisane obecnie na listę światowego dziedzictwa Unesco:
Najstarsze, całkiem spore fragmenty murów pochodzą z IV - V wieku, jest też trochę części z wieku XII, zewnętrzny pierścień murów prawie w całości pochodzi z XIII wieku, a duża część wewnętrznego muru została na nowo wzniesiona na przełomie XIII i XIV wieku. Blanki murów i dachy baszt zrekonstruowano w połowie XIX wieku, kiedy to szczęśliwie cofnięto idiotyczne postanowienie, aby całość twierdzy.... zburzyć.
Dlaczego miasto opasano tak ogromnymi, podwójnymi murami? Jest ono strategicznie położone na szlaku pomiędzy Oceanem Atlantyckim a Morzem Śródziemnym i między Górami Czarnymi a Pirenejami. Tutaj krzyżowały się też szlaki handlowe. Potężne mury miały zapewnić trwałość twierdzy strzegącej tego ważnego punktu na mapie średniowiecznych szlaków.
Dzisiaj Carcassonne też przeżywa najazdy i oblężenia, ale ze strony turystów - przyjeżdża ich tutaj około 3 milionów rocznie. Najważniejszym punktem jest oczywiście Cité, chociaż tak zwane Dolne Miasto - poza murami - też jest dość stare i całkiem ciekawe. Ale oczywiście nic nie przebije urodą i niesamowicie długą historią centrum miasta - twierdzy.
Zwiedzający przeważnie zaczynają spacer po mieście od wspomnianej już La Porte Narbonnaise (Bramy Narbońskiej), bo jest to główne wejście na teren Starówki.
Po przejściu przez tą bramę można od razu udać się prosto w gąszcz starych uliczek z malowniczymi domami i oczywiście mnóstwem knajpek i sklepów. Jednak lepiej skręcić w lewo i przejść sobie pomiędzy dwoma pierścieniami murów aż do następnej bramy, St. Nazaire:
Zza blanków jest wspaniały widok na sąsiednie wzgórza i pobliskie góry:
Brama Saint Nazaire mieści się w wieży o tej samej oczywiście nazwie:
![]() |
Sklepienie w bramie |
![]() |
Po drugiej stronie bramy |
Nazwa bramy, jak łatwo się domyślić, wzięła się od kościoła pod wezwaniem Saint Nazaire et Saint Celse, na który wychodzi ta brama. Kościół jest przepięknym przykładem budowli romańsko - gotyckiej, budowanej w XI, XIII i XIV wieku (badania wskazują, że prawdopodobnie już w VI wieku stała tu świątynia chrześcijańska).
Jeśli ktoś lubi architekturę gotycką, szybko z kościoła nie wyjdzie. Ale też najpierw z wejściem pewnie będzie się ociągał, przyglądając się nie tylko pięknej bryle kościoła, ale przede wszystkim elementom kamieniarskim:
Wnętrze dosyć surowe i ciemnawe, bardzo wysokie, z pięknym krzyżowo-żebrowym sklepieniem. Szczególnie zachwycają kolorowe witraże w ostrołukowych oknach i rozetach (czyli oknach okrągłych):
Pośród wielu bocznych kaplic i ołtarzy jest też "nasz" obraz Pana Jezusa Miłosiernego siostry Faustyny z Wilna. Oprócz wileńskiego oryginału i licznych kopii tego obrazu chyba w każdym polskim kościele, wypatrzyłam go już tu we Francji, w Austrii, a nawet na dalekim Borneo w katedrze katolickiej...
Po wyjściu z kościoła trafiamy na wejście do amfiteatru, gdzie często odbywają się różne koncerty i inne imprezy.
A potem ruszamy dalej - plątaniną uliczek do centrum, albo też ulicą Porte d'Aude do kolejnej bramy: a jakże - Porte D'Aude:
Za tą brama widać panoramę sąsiednich wzgórz i doliny rzeki Aude.
Po drugiej stronie Rue Porte d'Aude trafimy wkrótce na Chateau Comtale, czyli Zamek Hrabiego, znany między innymi z tego, że kręcono tam sceny z Robin Hooda z Kevinem Costnerem w 1991 roku. Zwiedzanie zamku kosztuje 8,50€ i trochę trwa. Jest to jeden z jeszcze niezrealizowanych przeze mnie punktów zwiedzania Carcassonne, ale jest już postanowienie, że to nadrobię przy najbliższej okazji...
Po Carcassonne można spacerować wiele razy i wiele godzin. I za każdym razem odkryje się coś nowego - jakiś bardzo malowniczy zakątek, stary i tajemniczo wyglądający dom, czy nawet po prostu kolorowe kwiaty szczególnie pasujące do jakiegoś fragmentu muru....
No i oczywiście za każdym razem warto chociaż trochę poczytać czy posłuchać o historii tego miasta, która jest taka długa i fascynująca - Rzymianie, Frankowie, Arabowie, Wizygoci... Ruch Katarów, szczególnie tutaj żywy...
Mam nadzieję, że będzie mi dane jeszcze się tymi uliczkami i tymi ścieżkami historii poszwendać....
![]() |
Po blankach tej wieży - Tour de Treseau - także biegał Kevin Costner jako Robin Hood. |

![]() |
Wejście do Muzeum Tortur - nie moja bajka... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz