Kategorie

czwartek, 15 czerwca 2017

Herbaciane pola Sabah - jak smakuje herbata z Borneo


Sabah Tea Garden to jedna z plantacji herbaty na Borneo.
Wejście do punktu informacji, sklepu z herbatą i restauracji
Plantacja herbaty ‘Sabah Tea Garden’ w Ranau u stóp góry Kinabalu jest największym producentem herbaty na Borneo. Istnieje od 1976 roku. Oficjalne otwarcie przez premiera Malezji Tun dr Mahathira Mohamada nastąpiło 19 lutego 1984.
To wstępne "oficjalne" wiadomości o tym miejscu, ale dla mnie najważniejsze było, że:
➧Wzgórza pokryte krzewami herbaty wyglądają przecudnie i bajkowo,


Herbaciane pola Sabah na Borneo
Wzgórza pokryte zielonymi plamkami krzewów herbacianych

Herbaciane pola Sabah na Borneo

Herbaciane pola Sabah na Borneo

Herbaciane pola Sabah na Borneo
                                                                                                                                                       


➧ Krzewy herbaciane mają najpiękniejszy odcień zieleni, jaki można sobie wyobrazić,


Herbaciane pola Sabah na Borneo - roślinki herbaty
Mocno zielone i błyszczące - takie są świeże listki herbaty.

Herbaciane pola Sabah na Borneo - roślinki herbaty
Herbatę do picia uzyskuje się z najmłodszych listków.
➧ Na tarasie restauracji można patrzeć i patrzeć i patrzeć w dal, odpoczywać (między innymi od upału, bo panuje tam miły chłodek - znajdujemy się na wysokości 692 m n.p.m.), no i oczywiście napić się herbaty,


Herbaciane pola Sabah na Borneo

Herbaciane pola Sabah na Borneo

Herbaciane pola Sabah na Borneo

Herbaciane pola Sabah na Borneo

Herbaciane pola Sabah na Borneo

➧ Można tam nie tylko chodzić sobie po plantacji, ale także wziąć udział w zbieraniu i przetwarzaniu listków herbacianych.


W ogóle plantacja zapewnia wiele atrakcji dla turystów, od kiedy rozwinęła się w swoiste centrum turystyczne i edukacyjne. Otwarty został punkt informacji turystycznej. Można tam wynająć przewodnika, który oprowadzi nas nie tylko po plantacji, ale i po okolicy. 

Na plantacji można spędzić kilka godzin (np. po drodze do Parku Narodowego Kinabalu, tak jak my), albo zatrzymać się na dłużej, bo naprawdę można tu spędzić ciekawie czas, o czym przekonują informacje na stronie Sabah Tea Garden: http://www.sabahtea.com.my/ albo w broszurkach turystycznych. Atrakcje tam wymieniane to przede wszystkim:

- Wspomniane powyżej zwiedzanie plantacji z przewodnikiem i obserwacja procesu wyrabiania herbaty (kosztuje to 14RM, dla uczniów - 7RM, jeden Ringit to ok. 1 zł),

- Wycieczka z przewodnikiem po fabryce herbaty (od 17,50 do 42RM, ta najwyższa cena obejmuje degustację herbaty),
- Wycieczki z przewodnikiem po dżungli,
- Spacer z przewodnikiem na wschód słońca,
- Spacer z przewodnikiem po dżungli nocą,
- Lekcje batiku,
- Lekcje gry na typowym dla tamtejszej ludności flecie,
- Zwiedzanie "loghouses" - typowych długaśnych domów, w których mieszkały całe wioski. Przewodnik opowiada tam historię ich mieszkańców, a także borneańską wersję legendy o Lechu, Czechu i Rusie: otóż trzy główne ludy Sabah - Rungus, Kadazan i Dusun - wywodzą się od trzech braci z plemienia Kadasandusun którzy rozeszli się w trzy strony... 
W takim domu można również wynająć nocleg (140RM za pokój). Inne możliwości noclegu: chaty (280RM/ pokój) lub na kempingu (15RM za osobę z własnym namiotem, 30RM za osobę z namiotem wypożyczonym na miejscu).

Tuż obok plantacji herbaty jest skansen z typowymi długimi domami.
Zdjęcie dla tych, który zastanawiają się, skąd wzięła się nazwa "longhouse". (foto: Ola)


Typowy długi dom - longhouse - wewnątrz

- Oczywiście wspomniana już restauracja z lokalnymi potrawami i naturalnie miejscową herbatą. Specjalnością (na którą niestety się nie załapaliśmy, bo zabrakło :-( są naleśniki herbaciane. Uczucie zawodu z powodu braku naleśników zostało jednak szybko złagodzone cudnymi potrawami, które dostaliśmy. Ja jadłam przepyszne mięso w sosie z orzechów nerkowca:

W restauracji obok plantacji herbaty
Foto: Ola
Po obiedzie oczywiście nie mogło zabraknąć filiżanki herbaty. A potem - herbaciane zakupy w sklepiku firmowym. Herbata z Ranau smakuje naprawdę świetnie - zarówno ta "zwykła" czarna jak i herbaty smakowe, których produkuje się obecnie 7 rodzajów: imbirową, cynamonową, z geranium (wybitna!), pandanową, z tongkat ali (to roślina rosnąca tylko na Dalekim Wschodzie, jej łacińska nazwa to eurycoma longifolia, polskiej nazwy pewnie jeszcze się nie dorobiła), z trawą cytrynową i z misai kucing (znowu roślina azjatycka, ale ma angielską potoczną nazwę: cat whiskers, 'kocie wąsy' a nawet polską: ortosyfon groniasty. Moim zdaniem polska nazwa jest okropna! Wdzięczna angielska nazwa wzięła się stąd, że białe kwiaty tej rośliny mają długaśne "wąsy". Informacje o niej znalazłam między innymi na tym blogu:  http://ziolazodleglychkrain.blogspot.com/2015/10/orthosiphon-stamineus-orthosiphon.html ).


Herbata z Borneo
Czarna herbata z Borne
Herbata z Borneo
Herbaty smakowe: z geranium i z "kocimi wąsami".
Chociaż z reguły jestem zdania, że tak jak kawa powinna mieć smak kawy (nie orzechów, czekolady itp.), tak samo dobra herbata to ta o smaku herbaty, a nie aromatyzowana, to jednak te herbatki podbiły moje serce, bo nuty smakowe są tutaj delikatne, nie nachalne, no i uzyskane przez dodanie prawdziwych, naturalnych składników. Szczególnie ta z geranium jest moim zdaniem przepyszna. Ale 'the best' - oczywiście, czarna.

Innym ważnym miejscem, które na plantacji herbaty Sabah Tea Garden należy zobaczyć, jest pewien smutny pomnik, związany z tragiczną historią II wojny światowej. Właśnie tutaj dociera do nas to słowo: 'światowa' wojna. Często patrzymy na tę tragedię poprzez pryzmat historii Europy, ale tam, na Dalekim Wschodzie, działy się niestety rzeczy równie przerażające co u nas. Japończycy wsławili się straszliwym okrucieństwem, godnym ich europejskiego sojusznika...

Kiedy w 1942 roku upadł Singapur, służący tam żołnierze australijscy i brytyjscy zostali przewiezieni przez Japończyków do obozu na Borneo, w okolice Sandakan. Mieli tam budować lotnisko, mając do dyspozycji tylko własne dłonie, żadnych narzędzi. W obozie mieszkało ok. 2700 więźniów. Warunki, początkowo tylko 'dość' złe, z biegiem czasu stawały się tragiczne. Żołnierze umierali z powodu chorób, niedożywienia, wycieńczenia i sadyzmu oprawców. W 1945 roku, kiedy wojna zbliżała się do końca, Japończycy postanowili przemieścić pozostałych przy życiu 2434  jeńców na zachód - popędzili ich więc w okolice Ranau.  W sumie odbyły się trzy marsze, ponieważ nie wszyscy więźniowie szli razem. Marsze te znane są obecnie jako Marsze Śmierci. Ci, którzy z powodu wyczerpania nie szli dość szybko i opóźniali pochód, byli zabijani. Do celu doszła maleńka garstka, reszta zmarła po drodze lub została zamordowana. Ci, którzy dotarli, zostali na koniec również zamordowani (12 dni po kapitulacji Japonii!). Ocalało jedynie 6 Australijczyków, którzy podczas marszów zdołali uciec i zostali ukryci przez miejscową ludność.
Właśnie w miejscu, gdzie obecnie mieści się Sabah Tea Garden, 16 lutego 1945 Japończycy zamordowali jednego z żołnierzy australijskich, który nie był w stanie iść dalej - 24-letniego Allana Quailey Clarence. Został pochowany, tak jak inni zmarli jeńcy, w miejscu gdzie go zastrzelono, a potem jego szczątki wraz z innymi przeniesiono do wspólnego grobu jako bezimienne. Dopiero w 1999 roku jego zwłoki zostały zidentyfikowane. W 2005 roku trasa Marszów Śmierci została dokładnie zbadana i oznaczona. Także wówczas postawiono pomnik Quailey'a dokładnie w miejscu, w którym zakończył życie. Wokół pomnika utworzono Park Pamięci. Pomnik tego jednego młodego chłopaka jest oczywiście symbolicznym hołdem złożonym wszystkim 1787 poległym Australijczykom.

Pomnik obok plantacji herbaty
Przy wejściu do miejsca pamięci dwie flagi - malezyjska i australijska


Pomnik obok plantacji herbaty
Miejsce pamięci - Quailey's Hill Memorial

Tablica pamiątkowa obok plantacji herbaty
Tablica pamiątkowa (foto: Ola)
Naprzeciwko tego miejsca powstał w 2011 roku kolejny pomnik - upamiętniający 641 Brytyjczyków, którzy zginęli podczas Marszów Śmierci. Tablica z tekstem leży na 641 kamieniach, zebranych przez żołnierzy z Wielkiej Brytanii, którzy w tym właśnie roku przeszli cały szlak dla upamiętnienia swoich starszych kolegów.

Tablica pamiątkowa obok plantacji herbaty
Tablica upamiętniająca żołnierzy brytyjskich.

Przez plantację herbaty przechodzi szlak Marszu Śmierci z drugiej wojny światowej
Odtworzony szlak Marszów Śmierci. W 2011 roku przeszli go współcześni żołnierze brytyjscy w hołdzie ofiarom z Sabah (wydarzenie nazwano Sabah Salute) 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak z Wielkiego Postu cofnęłam się do Karnawału, czyli miękkie lądowanie na Cyprze

Po pierwsze: lądowanie naprawdę było miękkie. Byłam na Cyprze (do tej pory) dwa razy, za każdym razem z przesiadką w Kijowie, czyli łącznie...