Uwielbiam Święty Krzyż. Jest tam tak pięknie i tak spokojnie, że żałuję, że tak rzadko tam bywam. Widuję klasztor wprawdzie niemal codziennie - jadąc do pracy - ale z bardzo daleka.
Święty Krzyż skupia chyba wszystko to, czego turysta (oczywiście także pielgrzym, ale tutaj skoncentruję się na turystyce) oczekuje: cudowną przyrodę, pradawną historię, legendy, malownicze krajobrazy, wielkie ilości turystów i pielgrzymów z całej Polski, a jednocześnie taką cudowną, niepowtarzalną atmosferę miejsca prawdziwie świętego.
Na Święty Krzyż wiedzie wiele szlaków turystycznych o różnej długości i stopniu trudności. Większość wybiera jednak tak zwaną Drogę Królewską, wiodącą od Nowej Słupi do samego klasztoru. I tą drogą dzisiaj ja także się udam, w myślach....
NOWA SŁUPIA
Nowa Słupia kiedyś (już w średniowieczu) była miastem, które rozwinęło się dzięki obsłudze pielgrzymów udających się na Święty Krzyż, a obecnie jest "tylko" dużą wsią, ale wsią o bogatej historii i wielu ciekawych miejscach. Warto zajrzeć tu do kościoła parafialnego pod wezwaniem Świętego Wawrzyńca, do Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego (tak, ten rejon ma historię hutnictwa sięgającą starożytności!), czy też do Centrum Kulturowo-Archeologicznego, do tego ostatniego najlepiej w sierpniu, kiedy to podczas jednego z weekendów odbywają się słynne Dymarki Świętokrzyskie, czyli impreza, podczas której przeprowadzane są pokazy starożytnego wytapiania żelaza i inne rekonstrukcje historyczne.
![]() |
Kościół Św. Wawrzyńca |
![]() |
Wnętrze kościoła |
![]() |
Nad wejściem - Św. Wawrzyniec z atrybutem swojej męki - kratą na której był... pieczony |
Aktualizacja 17.08.2017: Dymarki w Nowej Słupi się odbyły (ale czy te "oryginalne"? Nie wiem.), było wielu ludzi, pokazy, koncerty (m.in. bracia Golcowie), czyli chyba wszyscy byli zadowoleni ;-)
Ale wróćmy na naszą drogę na Święty Krzyż. Kiedy dotrzemy do końca wsi, tam gdzie będzie już wejście na teren Puszczy Jodłowej a droga będzie prowadziła już tylko pod górę, zobaczymy jeszcze inny zabytek Nowej Słupi: tajemniczą, owianą legendami, figurę Pielgrzyma, zwanego Emerykiem. Nie wiadomo do końca, od kiedy figura tu stoi, ale wtajemniczeni twierdzą, że od XIII wieku. To znaczy bardziej wtajemniczeni wiedzą, że ta figura to kopia, ale oryginał (może XIII-wieczny?) znajduje się w klasztorze na Świętym Krzyżu. Ważna jest idea: Figura Pielgrzyma stoi tu od wieków, nie jest do końca wiadome, kogo przedstawia, a najbardziej znana legenda mówi, że to zadufany w sobie pielgrzym, który zwiedził wiele świętych miejsc. Kiedy dotarł do stóp Łyśca, usłyszał bijące z kościoła na górze dzwony. Był tak przekonany o swojej zasłudze dla Nieba, że z dumą powiedział, że to na jego cześć dzwonią. Ale tu pycha została ukarana: pielgrzym został zamieniony w głaz. Posuwa się wprawdzie w stronę Sanktuarium, ale tylko o jedno ziarnko piachu rocznie. Kiedy dotrze na Święty Krzyż, nastąpi koniec świata. Jak na razie na szczęście jeszcze nie widać jego ruchu, więc jeszcze trochę ten świat potrwa.
Wokół figury Pielgrzyma jest dużo różnych budek z pamiątkami i jedzeniem - można się posilić i odpocząć przed głównym odcinkiem trasy: Drogą Królewską.

DROGA KRÓLEWSKA
Po posileniu się i przywitaniu z Pielgrzymem, ruszamy na właściwy szlak na Święty Krzyż:
Przy bramce do Puszczy Jodłowej należy zapłacić za wstęp na teren Świętokrzyskiego Parku Narodowego.
Cennik można znaleźć na przykład tutaj:
Teraz pozostaje nam tylko wędrować (zaledwie 2 km) pod górę, pamiętając o tym, że chodzili tędy na pielgrzymki królowie (stąd nazwa drogi), a najczęściej bywał tu król Władysław Jagiełło (pobożnym dosyć królem był ;-). Można nawet zatrzymać się pod bukiem Jagiełły, pod którym król podobno odpoczywał... Potem warto spojrzeć na bardzo skromniutką drewniana kapliczkę, zwana kapliczką Dąbrówki. Nie ma siły, aby taka drewniana budowla od czasów Dąbrówki się uchowała, to oczywiste, ale powstała ona podobno w miejscu dawnej kaplicy-rotundy.
W pobliżu tej kapliczki, kiedy skręcimy w prawo, droga zaprowadzi nas na polanę Bielnik, gdzie znajduje się cmentarz jeńców radzieckich. Są też pozostałości wcześniejszego cmentarza, dla więźniów. Ciekawostkę (dość ponurą) stanowi, że w okresie międzywojennym na Świętym Krzyżu znajdowało się najcięższe w Polsce więzienie.
Kiedy podejdziemy jeszcze odrobinę wyżej, już widzimy cel naszego wspinania: Święty Krzyż.
![]() |
Widok w dół na przebytą drogę. Widać stacje Drogi Krzyżowej. |
OPACTWO - pierwszy rzut oka
Nowa Słupia jest stara, piękna i ciekawa, Droga Królewska przez Puszczę Jodłową jest przyjemna i widowiskowa. Ale to wszystko było tylko preludium, bo teraz wchodzimy przez furtę na teren kościoła i klasztoru.
Zabudowania te nie zachwycają na pierwszy rzut oka. Nie są bardzo stare - kościół jest późnobarokowo-klasycystyczny. Ale historia opactwa sięga jedenastego wieku. Według tradycji klasztor został założony w 1006 roku. Co prawda historycy (jak zwykle:-) chcą tą tradycję obalić i twierdzą, że Święty Krzyż jest dużo młodszy, ale faktem jest, że w 2006 roku obchodzono tysiąclecie życia monastycznego w Polsce właśnie tam. Jak było z powstaniem klasztoru naprawdę? Tego się raczej nigdy nie dowiemy... Ale mówi o tym znana legenda i kto chce niech wierzy. Ja lubię wierzyć w legendy.:-).
LEGENDA O KSIĘCIU EMERYKU
Kiedy Święta Helena, matka Konstantyna Wielkiego, znalazła Krzyż, na którym zmarł Jezus (nieopodal Golgoty była stara, zasypana śmieciami cysterna, na jej dnie trzy zakopane krzyże, po wydobyciu wypróbowała ich "siłę" - niewidoma osoba dotknięta "tym właściwym" odzyskała wzrok), po jakimś czasie ta Relikwia trafiła do Rzymu i papieże darowali po kawałku różnym władcom lub innym osobom. Tak kawałek Krzyża trafił na Węgry, do króla Świętego Stefana. Kiedy jego syn, Emeryk, wybierał się w podróż do Polski, ojciec zawiesił mu relikwię na szyi, aby chroniła go przed złymi przygodami. Kiedy książę polował w górach, znanych dziś jako Świętokrzyskie, nagle zobaczył pięknego jelenia z błyszczącym porożem. A pomiędzy rogami miał świecący, charakterystyczny, podwójny krzyż - karawakę. Książę tak zachwycił się jeleniem, że pragnął go... upolować. Tak się wówczas zachwyt wyrażał? W każdym razie jeleń nie był takim sobie zwykłym zwierzęciem i oczywiście nie dał się ustrzelić, tylko tak długo wodził księcia po lasach, aż ten zmęczony biedak usnął na szczycie Łyśca. We śnie ukazał mu się anioł z tym właśnie krzyżem i nakazał mu budowę klasztoru i kościoła pod wezwaniem Krzyża Świętego w tym miejscu.
![]() |
Karawaka - podwójny krzyż - nad bramą kościoła w Nowej Słupi |
![]() |
Książę Emeryk i Anioł - obraz Franciszka Smuglewicza w kościele na Św. Krzyżu |
Kościół, który może powstał w XI wieku, może później, jest pod wezwaniem Trójcy Świętej i Świętego Krzyża. Skąd to drugie wezwanie - to oczywiste, ale pierwsze? Otóż w Górach Świętokrzyskich kwitły różne pogańskie obyczaje (do dziś przecież czarownice zbierają się na sabat na Łysicy), a na Łyścu oddawano kult trzem bożkom: Ładzie, Bodzie i Leli. Do dzisiaj widać na obrzeżu szczytu pogański wał kultowy. Kościół katolicki zaadaptował tą wiarę i przekształcił ją na kult Trójcy Świętej. Czasem rozśmiesza mnie, kiedy ktoś dokona "odkrycia": że np. Wielkanoc dawniej była obchodzona jako święto wiosny, Święty Jan jako noc Kupały itp. Przecież wiadomo o tym nie od dzisiaj i moim zdaniem świadczy o mądrości ówczesnych "hierarchów", którzy nie walczyli za wszelką cenę (a przynajmniej nie zawsze ;-) przeciwko pogańskim obyczajom, tylko wykorzystywali je do rozpowszechniania nowej wiary.
KOŚCIÓŁ
Zwiedzanie kompleksu najlepiej zacząć od kościoła, którym można potem przejść na krużganki klasztorne. Niektórzy jednak jeszcze wcześniej pewnie skuszą się na wejście do krypty pod kaplicą Oleśnickich, do której wejście od jakiegoś już czasu mieści się na zewnątrz, przy północnej ścianie kościoła. W krypcie spoczywają członkowie rodziny Oleśnickich, a oprócz nich (w przeszklonych trumnach!): opat klasztoru z XVII wieku - Stanisław Sierakowski, nieznany z nazwiska powstaniec styczniowy oraz - budzący największe emocje - Jeremi Wiśniowiecki, zwany Jaremą (znamy go z "Ogniem i mieczem") lub "Młotem na Kozaków", ponieważ był ich zaciekłym wrogiem, czym zyskał sobie szacunek Polaków i nienawiść Ukraińców. Chciał on być pochowany w rodzinnym Wiśniowcu, ale kiedy zmarł podczas wojny (1651; prawdopodobnie na jakąś zakaźną chorobę, chociaż podejrzewano także otrucie) nie było to możliwe, dlatego przewieziono jego ciało na Święty Krzyż. Przed podróżą zabezpieczono zwłoki przed rozkładem (zmarł w sierpniu) i do tej pory są one zakonserwowane. Są (no, jak zwykle) historycy, którzy twierdzą, że nie jest to ciało Wiśniowieckiego, ale raczej bardzo wiele przesłanek przemawia za tym, że to jednak książę. Nie zamieszczam zdjęć, ponieważ uważam, że zmarłych należy zostawić w spokoju, nie fotografować ich i nie umieszczać na widoku każdego, kto ma dostęp do internetu.
Po wyjściu z krypty możemy już wreszcie udać się do kościoła. Jeśli wierzyć tradycji, pierwszą świątynię w kształcie rotundy wzniosła tutaj księżna Dobrawa. Potem rotunda została przekształcona w prezbiterium, a dobudowano do niej nawę kościoła. Kościół był wielokrotnie przebudowywany lub niszczony i odbudowywany (Tatarzy, Litwini, Szwedzi...), miał więc etap romański, gotycki, barokowy aż do barokowo-klasycystycznego, bo taki właśnie jest obecny budynek, wzniesiony pod koniec XVIII wieku według projektu księdza Józefa Karsznickiego. Kościół jest, jak na tak ważne sanktuarium, dosyć skromny, ale moim (skromnym oczywiście ;-) zdaniem ta prostota stanowi o jego uroku. Jest taki jasny, harmonijny (jak w klasycyzmie), z niewieloma bogatymi zdobnikami (jak w baroku). Ołtarz główny i ściany kościoła zdobią wielkie obrazy Franciszka Smuglewicza - ten w ołtarzu ukazuje Trójcę Świętą, na ścianach: Matka Boża Niepokalanie Poczęta, naprzeciwko: Śmierć Świętego Józefa; Podniesienie Krzyża Świętego (czyli jak Św. Helena znalazła Krzyż Chrystusa), naprzeciwko: Św. Emeryk z Aniołem; Św. Scholastyka odwiedza brata, Św. Benedykta, naprzeciwko: Śmierć Św. Benedykta.

KRUŻGANKI
Po wyjściu z kościoła przechodzimy krużgankami - (ten od strony kościoła ma jeszcze mury romańskie, sklepienia w całych krużgankach są gotyckie) - aż do zakrystii (początkowo gotyckiej, obecnie barokowej), a dalej w lewo - do najważniejszego miejsca w całym kompleksie: Kaplicy Oleśnickich. Dlaczego to najważniejsze miejsce? Tutaj właśnie przechowywane są Relikwie Krzyża Świętego. Ściany kaplicy i jej kopuła są pokryte pięknymi freskami z XVII, XVIII i XIX wieku. Jest tutaj też wczesnobarokowy nagrobek rodziny Oleśnickich.
![]() |
Otwarty relikwiarz w kształcie karawaki z drewnem Krzyża Świętego. Zdjęcie plakatu z klasztoru. |
![]() |
Romański mur |
![]() |
Gotyckie sklepienie |
Po wyjściu z kaplicy idziemy dalej krużgankami (cały czas idąc wokół wirydarza, czyli takiego wewnętrznego ogrodu). Mijamy drzwi do klasztoru (wstęp tutaj jest wzbroniony), następnie, po zakręcie, przechodząc obok oryginalnej figury Pielgrzyma z Nowej Słupi, możemy zajrzeć do sklepu z pamiątkami i przewodnikami (jest w miejscu dawnej apteki - benedyktyni uprawiali zioła i wytwarzali leki, otworzyli nawet hutę szkła, produkującą buteleczki na leki), a następnie do kawiarni z przyzwoitą kawą i ciastem. Można tam też kupić różne herbatki ziołowe Bonifratrów. W rogu krużganka za kawiarnią jest wejście do minimuzeum: pokazana jest historia benedyktynów, historia czasu, nazywanego "okresem hańby i poniżenia", kiedy w klasztorze mieściło się ciężkie więzienie - zarówno w okresie międzywojennym (więźniem był m.in. pisarz Sergiusz Piasecki), jak i w czasie wojny (Niemcy przetrzymywali tu w nieludzkich warunkach więźniów radzieckich, którzy masowo umierali); w ostatniej sali jest wystawa pokazująca podróże misyjne zakonników Oblatów Maryi Niepokalanej, którzy od 1926 są gospodarzami tego miejsca (benedyktyni zostali "wyproszeni" przez Rosjan w czasie zaborów).
![]() |
W więzieniu dla jeńców radzieckich na ścianie był napis po rosyjsku i niemiecku: "Kanibalizm będzie karany śmiercią". |
Ostatni fragment krużganka to również dosyć ważne miejsce - wejście do toalet. Powyżej na ścianach widoczne są fragmenty starych fresków, które ocalały tylko dlatego, że tutaj zbudowano ścianę oddzielającą więzienie od reszty klasztoru...
![]() |
Ten fragment fresku przedstawia śmierć Św. Brunona z Erfurtu (zginął podczas misji do Prusów). Niektórzy przypuszczają, że tutaj został pochowany. |
Na koniec trafiamy znów do wejścia do kościoła. W furcie łączącej krużganek z kościołem są schody w dół do baru, gdzie można coś zjeść, a także - schody w górę, na wieże widokową. I ta wieża to znów coś szczególnego. Oryginalna została zniszczona przez Austriaków podczas I wojny światowej, w 1914 roku. Zachowały się na szczęście liczne rysunki, które pozwoliły wieżę odtworzyć - 100 lat po jej zniszczeniu - w 2014 roku. Cieszę się, że też dołożyłam swoją cegiełkę na ten cel ;-). Widok z wieży jest przepiękny, niestety wejście jest dosyć hardcorowe, zwłaszcza ostatni odcinek - widziałam osoby, które się wycofywały już prawie u celu wspinaczki.
![]() |
Za muzeum ŚPN widać wieżę kościoła. |
![]() |
Widok z wieży |
WIEŻA RADIOWO-TELEWIZYJNA
Z wieży kościoła na wprost widać wielką wieżę. W 1957 roku przez przypadek odkryto, że na szczycie Łyśca znakomicie odbierany jest sygnał telewizyjny z Warszawy. Postanowiono to wykorzystać i mimo protestów zbudowano tą wątpliwą ozdobę - wieżę odbiorczo-nadawczą. Protestowano przeciwko tej budowie, ponieważ jest to teren Świętokrzyskiego Parku Narodowego i oczywiście teren starego klasztoru. Ale chyba to drugie zdecydowało, że towarzysz Cyrankiewicz podjął jednoosobowo decyzję o budowie. Takim przekornym człowiekiem był ... ;-)
Po wyjściu z klasztoru można jeszcze zajrzeć do Muzeum Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Ja preferuję ŚPN na żywo.
GOŁOBORZE
Koniecznie jeszcze należy podejść do kolejnej wizytówki tego miejsca - gołoborza. To takie malownicze rumowisko skalne, pozostałość epoki lodowcowej (zamarzanie i rozmarzanie rozsadziło skały). Co ciekawe, wszystkie podobne stoki pokryte głazami są nazywane gołoborzem, ale nazwa ta wywodzi się właśnie stąd, z Gór Świętokrzyskich. Oznacza stok "goły" , bez pokrywy leśnej (boru). Z gołoborzem związana jest znana tutaj legenda (zapisana już w XV-wiecznej kronice czeskiej "Powieść rzeczy istej") o bogatej pani (Dianie), która na Łyścu miała potężny i piękny zamek. Była jednak zła i niegodziwa i kiedy z tą swoją niegodziwością przesadziła, Bóg zesłał piorun, który roztrzaskał zamek na drobne kamienie. Tak powstało gołoborze.
O Świętym Krzyżu można by pisać jeszcze dłuuugo. Ja ograniczę się do tylko jeszcze jednego zdania: Wybierz się tam chociaż jeden raz w Życiu i zobacz wszystko, czego nie da się opisać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz