Ledwie zgasną ostatnie świece na grobach ustrojonych na Wszystkich Świętych (a czasami nawet zanim zgasną), świat handlowy przestawia się na nowe tory - bożonarodzeniowe. Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam atmosferę przedświąteczną, tylko że... w Adwencie! Mikołaje, choinki, a nawet kolędy w listopadzie są dla mnie za wczesne. Prawie dwa miesiące słuchania ogłupiających elektronicznych melodyjek kolędopodobnych w supermarketach może doprowadzić do szału! Ale cóż, rynek rządzi się własnymi prawami... I do tego rynkowego szaleństwa dołączają coraz bardziej popularne w całej Europie (i nie tylko) jarmarki bożonarodzeniowe. Chyba każda stolica europejska, a także wiele, wiele większych i mniejszych miast może się takimi jarmarkami poszczycić. Jest ich już całkiem sporo w Polsce - w każdym dużym mieście i w wielu mniejszych - w 2017 roku po raz pierwszy jarmark zawitał także do mojego Sandomierza. Ze wszystkich form przedświątecznej gorączki zakupowej takie jarmarki mają z pewnością najwięcej uroku i najwięcej jednak atmosfery przedświątecznej.
Nie każdy bywalec takich jarmarków jednak wie, że są one "wytworem" krajów niemieckiego obszaru językowego. Najstarsze zapiski o jarmarku bożonarodzeniowym pochodzą z XIII (!) wieku z Austrii i z początku XIV wieku z Niemiec. I właśnie niemieckie Weihnachtsmärkte, Christkindlemärkte czy inne "Märkte" są najbardziej znane - ten z Norymbergi, Berlina czy Monachium. Właśnie w stolicy Bawarii zanotowano najstarszy niemiecki jarmark - w 1310 roku. Niewiele młodszy jest jarmark w bardzo bliskim nam (geograficznie i kulturowo, bo przecież Słowianie tam żyją) Budziszynie. W Wiedniu zanotowano już pod datą 1298 "Jarmark grudniowy". A jaki był początek takich handlowych imprez? Otóż w średniowieczu jesienią, kiedy nadchodziła zimna pogoda, w wielu miastach odbywały się ostatnie targi, na których ludność mogła się zaopatrzyć w mięso i inne artykuły niezbędne w zimie, a trudne do nabycia o tej porze roku. W XIV wieku (w Austrii jeszcze wcześniej) obok targu spożywczego zaczęły się pojawiać stragany rzemieślników wytwarzających zabawki z drewna, koszyki, słodkie wypieki. Były już wtedy także stragany z pieczonymi kasztanami, orzechami i migdałami. Rodzice kupowali słodycze i zabawki dla dzieci, aby je obdarować w Boże Narodzenie. I tak to się zaczęło...Obecnie w dobrym tonie jest odwiedzić chociaż jeden taki jarmark przed Bożym Narodzeniem - rozwija się nawet coś w rodzaju "turystyki jarmarkowej" - wiele biur podróży oferuje wyjazdy na jarmarki w różnych miastach Europy. A w wielu czasopismach spotkać można opisy i rankingi takich jarmarków. Jak szaleństwo, to szaleństwo...
Ja w ubiegłym roku miałam okazję poszwendać się po jarmarku bożonarodzeniowym w Brukseli. Jest podobno jednym z najbardziej popularnych w Europie. Pojechaliśmy w zasadzie głównie zwiedzić stolicę Belgii, a jarmark był "w bonusie". A że pogoda była dość paskudna, zwiedzanie nie było zbyt przyjemne, więc stragany z grzanym winem dość szybko nas zwabiły...
Ale od początku. Jarmark na szczęście trwa "tylko" w okresie adwentu, nie od początku listopada, jak to się podobno dzieje w innych miastach. Pewnie w porównaniu do Polski Belgia jest mocno zsekularyzowana, ale przynajmniej w okresie przedświątecznym nie odnosi się takiego wrażenia. Po pierwsze: na środku Rynku stoi przepiękna szkopka. Po drugie - pootwierane są kościoły, w których można podziwiać mniejsze szopki i - a jakże - pomodlić się. No, może kościoły nie pękały w szwach od wiernych ;-), ale jednak trochę ich było.
Oczywiście dużo, dużo więcej ludzi przewija się między niezliczonymi straganami z ozdobami, wyrobami rzemieślniczymi, pysznymi potrawami (nie tylko belgijskimi) i tak dalej i tak dalej....
![]() |
Szopka bożonarodzeniowa na Rynku... |
![]() |
... i w jednym z kościołów przy Rynku. |
![]() |
Jedno z wejść na teren Jarmarku. |
![]() |
Ogromna ilość rodzajów suchych kiełbas... |
![]() |
Te piękne kolorowe kwiaty to... mydła! Super prezent pod choinkę. |
Wśród straganów z grzanym winem, wyrobami rzemiosła artystycznego czy belgijskimi słodyczami, pojawiły się stragany i stoiska z różnych innych krajów, na przykład całe duże stanowisko Mongolii, z tradycyjnymi potrawami, strojami i tańcami:
Było też na przykład stoisko francuskie...
oraz - a jakże! - polskie:
Oczywiście łażąc pomiędzy tak wieloma straganami każdy musi zgłodnieć. I to nie raz, jak się okazuje ;-). Ale nie jest to problem przy tak szerokiej ofercie: oprócz stoisk z jedzeniem "do wzięcia do domu": czekolady i innych słodyczy, serów, wędlin, przede wszystkim jest mnóstwo miejsc, gdzie można zjeść coś na ciepło (no nie, nie zawsze na ciepło, ostrygi były zimne ;-)) i gdzie można jedzenie popić kawą, herbatą lub - oczywiście - grzanym winem.
Jarmark bożonarodzeniowy nie może się obyć bez atrakcji dla najmłodszych. Oprócz pięknych dekoracji ulic, które wyglądają często wręcz bajkowo i na pewno dzieciakom się podobają, można zobaczyć przy wielu stoiskach poruszające się figury jasełkowe czy pluszowe misie. W kilku miejscach postawiono też karuzele. Niby zwykłe, najprostsze, takie trochę retro. Ale tak oryginalne siedzenia, jak na tych karuzelach, widziałam po raz pierwszy. Wyglądały super!
... a na końcu ulicy ze straganami, jak ukoronowanie całej imprezy - stał ogromny diabelski młyn:
Może ktoś twierdzić, że te jarmarki to tylko biznes, że prowadzą do jeszcze większej komercjalizacji Świąt Bożego Narodzenia, że nie mają już wiele wspólnego ze świętem religijnym - ale ja uważam, że nic nie wprowadza lepiej w nastrój świąteczny, niż pięknie udekorowane świątecznie ulice z choinkami, Aniołami, Mikołajami... Na pewno o wiele bardziej czuć tu atmosferę Świąt niż w przeludnionych i przegrzanych supermarketach z elektronicznymi nibykolędami... W tym roku też chciałabym się na taki jarmark wybrać. Może do Wiednia? Może do Rygi? Może do Pragi? Możliwości jest tak wiele...
![]() |
Ostrygi z różnych różnych mórz. Najlepsze podobno (według sprzedawcy z Anglii) są te z wybrzeży Szkocji. |
![]() |
A to danie na ciepło ze Szwajcarii. Podstawą są ziemniaki bardzo popularne w tym kraju. |
Jarmark bożonarodzeniowy nie może się obyć bez atrakcji dla najmłodszych. Oprócz pięknych dekoracji ulic, które wyglądają często wręcz bajkowo i na pewno dzieciakom się podobają, można zobaczyć przy wielu stoiskach poruszające się figury jasełkowe czy pluszowe misie. W kilku miejscach postawiono też karuzele. Niby zwykłe, najprostsze, takie trochę retro. Ale tak oryginalne siedzenia, jak na tych karuzelach, widziałam po raz pierwszy. Wyglądały super!
... a na końcu ulicy ze straganami, jak ukoronowanie całej imprezy - stał ogromny diabelski młyn:
Może ktoś twierdzić, że te jarmarki to tylko biznes, że prowadzą do jeszcze większej komercjalizacji Świąt Bożego Narodzenia, że nie mają już wiele wspólnego ze świętem religijnym - ale ja uważam, że nic nie wprowadza lepiej w nastrój świąteczny, niż pięknie udekorowane świątecznie ulice z choinkami, Aniołami, Mikołajami... Na pewno o wiele bardziej czuć tu atmosferę Świąt niż w przeludnionych i przegrzanych supermarketach z elektronicznymi nibykolędami... W tym roku też chciałabym się na taki jarmark wybrać. Może do Wiednia? Może do Rygi? Może do Pragi? Możliwości jest tak wiele...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz